Czy istnieje zawód "kompozytor nazw farb
artystycznych"? Jeżeli tak, to firma Talens zatrudniła na tym stanowisku
osobę obdarzoną zbyt wielką fantazją. Kupiłam farbę olejną o nazwie ochra
żółta jasna Rembarndt (228). Wydawać by się mogło, że nie może tu być
żadnej niespodzianki, bo pigment znany od czasów prehistorycznych, trwały,
nietoksyczny i tani. Wycisnęłam nieco z tubki i na oko coś mi to nie
wyglądało na zwykłą ochrę. Myślę sobie - pewnie podbarwili ochrę jakimś
azowym syntetykiem. Dopiero po rozszyfrowaniu symbolu PBr24, okazało się,
że to brąz tytanowo-chromowy. Dobrze, pigment ładny, trwały, nietoksyczny,
tani, ale mogliby wymyślić inna nazwę, nie prowadzącą do pomyłek. Podobnie
zrobił Sennelier i nawet w sypkich pigmentach sprzedają PBr24, jako ochrę
żółtą jasną. Może ktoś pomyśli, że przesadzam w moich oskarżeniach, a
firma po prostu chciała nadać znaną, miłą dla ucha malarza nazwę dla
pigmentu o skomplikowanej budowie chemicznej i trudnej nazwie
"oficjalnej". Dobrze, to w takim razie dlaczego pod nazwą Nickel Titanium
Yellow Light - Rembrandt(279), co sugerowałoby żółcień tytanowo-niklową
(PY53) firma Talens sprzedaje mieszankę bieli tytanowej i żółcieni
bizmutowej (PW6/PY184)?
Rozumiem, że wiele kłopotów z nazewnictwem
wynika z zaszłości historycznych, np. zieleń chromowa (PG15) to mieszanka
żółcieni chromowej z błękitem pruskim, a istnieją dwa pigmenty, które
mogłyby starać się o to imię, gdyż zawierają chrom - chromoksyd i
viridian. Lepiej więc nie stosować tej nazwy dla żadnego barwnika.
Podobnie zieleń kadmowa (PG14 - Cadmium Green) jest mieszanką żółcieni
kadmowej (PY35) z ultramaryną (PB28), a zielony barwnik kadmowy nie
istnieje.
Rozumiem, że zamieszanie może powodować
nazwa - zieleń szmaragdowa. Kiedyś imię to nosił bardzo toksyczny
arsenooctan miedziowy (PG21), dziś uwodniony tlenek chromu (PG18). Ten
drugi jest wystarczająco piękny, żeby przypominał prawdziwe szmaragdy -
kamienie szlachetne. W jezyku polskim nazwa "zieleń szmaragdowa" przyjęła
się do PG18. Jednak jak wytłumaczyć nazwę zieleni szmaragdowej dla niemal
bezwartościowych mieszanek bieli z barwnikami ftalowymi?
Rozumiem, że sprzedawanie mieszanek jest
konieczne. Ja wolę sobie dopracować kolor sama, ale gotowy z tubki ma
swoje zalety nie tylko dla początkujących. Mieszanka syntetycznych
czerwieni imitująca kraplak jest milsza dla oka, niż jej jaskrawe
składowe. Imitacje historycznych barwników są praktyczne, jeżeli ktoś
wykonuje kopię i potrzebuje konkretnego odcienia. Substytuty blaknących
czerwieni roślinnych i toksycznych nieorganicznych żółcieni są lepsze, niż
oryginały. Poza tym przyznajmy, że lubimy mieć dużo różnych tubek i
układać je sobie w pudełku. Dopominam się tylko o to, żeby na każdej tubce
istniały oznaczenia informujące o zawartości. Jeżeli ktoś nigdy nie zadał
sobie trudu, żeby poczytać o pigmentach - jego wybór, jego problem. Jednak
producent powinien możliwie dokładnie dobrać nazwę, dodać informację, że
coś jest zamiennikiem, np. "perm." Ponadto gdzieś z drugiej strony tubki
napisać przynajmniej symbole pigmentów. Tymczasem pewna firma sprzedaje
mieszankę bieli z syntetykiem, jako "róż goździkowy" za 92 zł, nie
informując w nazwie, że to substytut. Istnieje prawdziwy pigment noszący
to imię, nie jest to tylko kolor kwiatu, więc to nazwa "dla zmylenia
przeciwnika".
Dlaczego w tubce z napisem "biel tytanowa"
kupujemy mieszankę PW6/ PW4? Nieprawdą jest, że biel tytanowa jest żółtawa
i zyskuje po zmieszaniu z cynkową. Dla wielu malarzy jej odcień jest aż
nadzbyt jasny, a cynkowa źle schnie. Spotkałam kiedyś w internecie porady,
jak zrobić sobie samemu farbę olejną - biel tytanową. Malarka radziła
ucierać tlenek tytanu z olejem i przechowywać w słoiku, pod warstą wody,
żeby nie wyschło (żeby odciąć dopływ tlenu - wysychanie w znaczeniu
polimeryzacja oleju). Za każdym razem zlewać wodę, osuszyć krople
papierową serwetką, nabrać na paletę, zalać wodą ponownie. Do takiej
desperacji doprowadzili producenci farb naszą koleżankę.
Rozumiem, że nazwy czerwono-purpurowych
farb nawiązują do karminu, kraplaku i alizaryny, gdyż są bardziej
romantyczne, ale dlaczego kryjący brąz manganowy (PBr8) produkowany
jest przez Sennelier'a jako brąz Van Dyck'a? Może ktoś pomylił NBr8 z
PBr8?
Kremer ma tutaj jeszcze więcej fantazji -
jako brąz Van Dyck'a sprzedaje jakąś miksturę żelazowo-bitumiczną, nie
nadającą się do malarstwa olejnego. Czyżby Van Dyck malował temperą
jajeczną?
|